Okresy lepszego i gorszego zachowania Krzysia przeplatają się przypominając sinusoidę. Z tym, że dolne odchyły coraz głębsze - jak Młody wpada w ciąg złego zachowania, to jest coraz gorzej, i coraz więcej wysiłku i nerwów kosztuje mnie przywołanie go do porządku, czyli do w miarę akceptowalnego zachowania.
Właśnie zaliczyliśmy kolejne dołowanie - mam nadzieję, że czas przeszły jest tu odpowiednio zastosowany, i że najgorsze już za nami i wychodzimy na prostą. Nie chodzi mi o zwykłe bycie niegrzecznym i cudów nie oczekuję po swoim dziecku, ale na chamstwo, bezczelność i brak szacunku wobec rodziców nie pozwolę. A właśnie w tych dziedzinach postanowił ostatnio wykazać się Krzyś.
I wykazał się - popisał się, że ho ho! Włosy dęba stanęły rodzicom na głowie, i nawet tata, który zazwyczaj przyjmuje postawę ślepego i głuchego (nie zauważa problemu, więc problemu nie ma) doszedł do wniosku, że syn przegiął pałę.
Teorii przyczyn takiego zachowania pojawiło się kilka, ale moim zdaniem żadna z nich nie ma tutaj zastosowania. Tak czy siak, nie można było pozwolić na dalsze takie zachowanie. Standardowo przeszliśmy przez tłumaczenia, wyjaśnienia itp., które Młody puścił mimo uszu i jeszcze wykpił rodziców, więc sięgnęliśmy po większy kaliber. Mimo ostrzeżeń, że w przypadku dalszego takiego zachowania będzie musiał ponieść określone konsekwencje, Krzyś nadal nie wierzył, że rodzice nie żartują i jeszcze bardziej zaczął przeginać. No i doigrał się.
Tata nie zabrał go na basen w czwartek. - Spłynęło jak po kaczce.
Nie poszedł na bal przebierańców w piątek. - Zły był bardzo i postanowił "pokazać nam" za to.
Nie zawieźliśmy go na karate w sobotę. - Coś zaczęło docierać do dziecka.
Za karę nie będzie obchodził Halloween. - Zachowanie zaczęło się nieco poprawiać.
Ale zaledwie nieco. Ponieważ uparciuch nie odpuszcza, rozważam możliwość zawieszenia zajęć z karate na pewien czas - skoro łagodniejsze środki perswazji nie docierają, trzeba sięgnąć po coś bardziej dotkliwego. Ale wolałabym tego nie robić, bo jestem zadowolona z tych zajęć. Póki co, porozmawiałam z Sensei i wyjaśniłam o co chodzi. Mimo zdumienia, że Krzyś może się tak nieładnie zachowywać, wykazał on pełne zrozumienie co do moich planów - moje dziecko nie jest pierwsze w historii akademii, z którym rodzice mają podobne problemy. Z pewnością nie jest też dzieckiem ostatnim. W takich wypadkach współpracują z rodzicami, żeby dziecko wyszło na prostą.
Krzyś poczuł się bardzo dotknięty tym posunięciem. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że musi skończyć z chamskimi i lekceważącymi odzywkami oraz złośliwościami - nie każę mu się domyślać o co mi chodzi tylko powtarzam i powtarzam. I po polsku i po angielsku, żeby nie było wątpliwości. Ale strasznie uparty ten mój syn.
Cała ta sytuacja szalenie wyczerpuje mnie emocjonalnie. Mam nadzieję, że jednak wkrótce się polepszy - trzymajcie za nas kciuki!
Właśnie zaliczyliśmy kolejne dołowanie - mam nadzieję, że czas przeszły jest tu odpowiednio zastosowany, i że najgorsze już za nami i wychodzimy na prostą. Nie chodzi mi o zwykłe bycie niegrzecznym i cudów nie oczekuję po swoim dziecku, ale na chamstwo, bezczelność i brak szacunku wobec rodziców nie pozwolę. A właśnie w tych dziedzinach postanowił ostatnio wykazać się Krzyś.
I wykazał się - popisał się, że ho ho! Włosy dęba stanęły rodzicom na głowie, i nawet tata, który zazwyczaj przyjmuje postawę ślepego i głuchego (nie zauważa problemu, więc problemu nie ma) doszedł do wniosku, że syn przegiął pałę.
Teorii przyczyn takiego zachowania pojawiło się kilka, ale moim zdaniem żadna z nich nie ma tutaj zastosowania. Tak czy siak, nie można było pozwolić na dalsze takie zachowanie. Standardowo przeszliśmy przez tłumaczenia, wyjaśnienia itp., które Młody puścił mimo uszu i jeszcze wykpił rodziców, więc sięgnęliśmy po większy kaliber. Mimo ostrzeżeń, że w przypadku dalszego takiego zachowania będzie musiał ponieść określone konsekwencje, Krzyś nadal nie wierzył, że rodzice nie żartują i jeszcze bardziej zaczął przeginać. No i doigrał się.
Tata nie zabrał go na basen w czwartek. - Spłynęło jak po kaczce.
Nie poszedł na bal przebierańców w piątek. - Zły był bardzo i postanowił "pokazać nam" za to.
Nie zawieźliśmy go na karate w sobotę. - Coś zaczęło docierać do dziecka.
Za karę nie będzie obchodził Halloween. - Zachowanie zaczęło się nieco poprawiać.
Ale zaledwie nieco. Ponieważ uparciuch nie odpuszcza, rozważam możliwość zawieszenia zajęć z karate na pewien czas - skoro łagodniejsze środki perswazji nie docierają, trzeba sięgnąć po coś bardziej dotkliwego. Ale wolałabym tego nie robić, bo jestem zadowolona z tych zajęć. Póki co, porozmawiałam z Sensei i wyjaśniłam o co chodzi. Mimo zdumienia, że Krzyś może się tak nieładnie zachowywać, wykazał on pełne zrozumienie co do moich planów - moje dziecko nie jest pierwsze w historii akademii, z którym rodzice mają podobne problemy. Z pewnością nie jest też dzieckiem ostatnim. W takich wypadkach współpracują z rodzicami, żeby dziecko wyszło na prostą.
Krzyś poczuł się bardzo dotknięty tym posunięciem. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że musi skończyć z chamskimi i lekceważącymi odzywkami oraz złośliwościami - nie każę mu się domyślać o co mi chodzi tylko powtarzam i powtarzam. I po polsku i po angielsku, żeby nie było wątpliwości. Ale strasznie uparty ten mój syn.
Cała ta sytuacja szalenie wyczerpuje mnie emocjonalnie. Mam nadzieję, że jednak wkrótce się polepszy - trzymajcie za nas kciuki!