Trasa, mimo że biegła dołem, wcale taka łatwa nie była — raz pod górkę, a raz z górki, więc mięśnie nóg popracowały, a wysiłek wycisnął z nas sporo potu.
Trasa okazała się też dłuższa, niż wydawało mi się, że będzie — przeszliśmy w sumie 11 kilometrów. Wędrowaliśmy nieco mniej uczęszczanymi szlakami (z jednym krótkim wyjątkiem) i dzięki temu nie napotkaliśmy wielu innych wędrowców.
Emilia miała okazję przetestować nowe buty do wędrowania, które spisały się na medal — nie obtarły pięt ani palców, okazały się wygodne, i rzeczywiście wodoszczelne, choć musiałam przypomnieć dziecku, że wodoszczelne buty to jednak nie gumowce, i górą, bądź przez dziurki na sznurówki, woda i tak może się wlać do środka.
Emilia tak się cieszyła z nowych butów, że nie przepuściła żadnej kałuży, nie bawiła się za bardzo w przeskakiwanie nad strumykami, bo przecież miała nieprzemakalne buty! Pod koniec jeszcze przerobiliśmy lekcję oczyszczania butów z błota — idąc przez mokrą od rosy lub deszczu trawę.
Nie wzięłam aparatu, bo przecież tyle razy już byliśmy w tych okolicach więc czy jest jeszcze coś, czego nie uwieczniłam na zdjęciach? Ano znalazło się trochę i żałowałam, że miałam tylko telefon, bo zdjęcia nim robione nie są zbyt dobrej jakości. Mam nadzieję, że trochę jednak widać tej już dość późnej jesieni.






Pięknie tam. Żal, że nie mogę tak wędrować.
OdpowiedzUsuńposzszsze, Motylku masz starsze dziecko od siebie. Toć to syn to facet wielki.przytulam i zaczynam się cofać tekstowo.Macham wieczorowo.Dośka
OdpowiedzUsuńWspaniake te wasze wedrowki. Tak dla wiedzy, relaksu jak ivdla zdrowia.
OdpowiedzUsuńKondycji zazdroszcze. Mlodzi dotlenieni potem w domu chyba sa już wyciszeni. ;)
Trikada - pięknie... Szkoda, że nie możesz...
OdpowiedzUsuńGryzmolinda - starsze ode mnie to może nie, ale wyższe, cięższe i zdecydowanie zdolniejsze!
Jula - Wszystko się zgadza poza tym ostatnim - nie wiem na jaki dystans musiałabym ich przegonić, żeby odzyskanie energii zajęło im nieco więcej niż pół godziny od powrotu do domu!
Motylek