Jeszcze przed pandemią wydziergałam taki oto szaliczek:
Z resztki włóczki, która została po czapce (tej: KLIK) oraz z fikuśnej włóczki którą kiedyś zostałam obdarowana. (Razem 46 gram.)
Wydziergałam, odłożyłam do szafy, i zapomniałam.
Natknęłam się na niego (i jeszcze inny przedpandemiczny udzierg) poszukując bożonarodzeniowych torebek na prezenty - trzymam je na najwyższej półce bo wiadomo, że tylko raz w roku są potrzebne, więc mogą spoczywać w trudno dostępnym miejscu.
Szalik przypomniał o swoim istnieniu w samą porę by dołączyć do prezentu urodzinowego dla piątkowej Solenizantki. Mam nadzieję, że jej się spodoba.
Na pewno się spodoba. Ma piękny kolor.
OdpowiedzUsuńJak widać resztki zawsze się przydadzą, tylko musi przyjść odpowiedni moment. :)
OdpowiedzUsuńFajny szaliczek. :)
Pozdrawiam ciepło.